Całkiem niedawno dostałem prezent. Przez
Witka od Jędrzeja, który to od kogoś z pilskiego
opuszczonego
lotniska itd.... Długa historia. Trochę się wzbraniałem przed przyjęciem
daru. Hainz też mnie przestrzegał, żeby nie marnować czasu na eksperymenty
i raczej zabrać się za konkrety. Ale jakoś nie mogłem się powstrzymać.
Coś mnie kusiło, żeby zobaczyć jak to działa? Trochę dowiedziałem się
z etykiety. Część danych dało się odczytać. Choćby datę ważności do 1985
roku. Wiele istotnych informacji zamieścił Jędrzej na forum
Korex
nie będe powtarzł.
Nigdy wcześniej nie pracowałem na materiałach
areograficznych. Podstawowa cech to krótki termin przydatności do użycia
materiałów z przesuniętym zapisem widma w kierunku podczerwieni. Zaledwie
kilka miesięcy. Później bardzo trudno coś z tym sensownego zrobić. W
opanowaniu materiału bardzo mi pomogło doświadczenie zdobyte w pracy
z innym światłoczułymi zabytkami. Wystarczyło kilkanaście dni pracy
i kilka metrów zmarnowanej taśmy aby otrzymać w miarę poprawny obraz.
Iliński pisze, że czułość materiałów do fotografii lotniczej musiała
być znaczna ze względu na dużą prędkość kątową samolotu, chmury filtry
pochłaniające część lub całe widmo widzialne, itp. Czyli trzy ostatnie
zera z zatartej częściowo etykiety mogą wskazywać, że było to przynajmniej
1000 Gost ( około 1000 ASA ) całkiem sporo. Ale nie zapominajmy była
to połowa lat 80-tych czyli szczyt technologii srebrowej. ( została
jej jeszcze tylko dekada, i koniec
).
Nie ma sensu opisywać całości eksperymentu.
Wszystkich nieudanych prób, Nieoczekiwanych zwrotów akcji radosnych
pomyłek i twórczych błędów. Najważniejsze to, że zrezygnowałem z wywołania
filmu w moim ulubionym procesie wprost pozytywowym. Emulsja jest zbyt
gruba. Nie można do końca wypłukać dwuchromianu. Nie można też usunąć
dokuczliwego zadymienia w wysokich światłach. Na razie zrezygnowałem
z tego. Z negatywem poszło łatwiej zwiększanie dawki 1% benzotriazolu
zakończyłem na poziomie około 85-90 ml na litr roztworu wywoływacza,
czyli prawie gram. Dawka końska. Normalnie wystarcza czasem 5 ml max
10. Ale co to znaczy normalnie kiedy używa się materiału który stracił,
ważność 30 czy 40 lat temu. Wywoływacz złożyłem z 2,5 %roztworu siarczynu
sodu i 0,7 gramów strago Amidolu od p. Króla z Trzcianki na 100 ml wywoływacza.
Czułość emulsji przy takiej ilości antyzadymiacza spadła do około 25
ASA. Przy 12 EV ekspozycja 1sekunda f 22,5. Czas wywoływania 5min ciągle
mieszając. Po wywoływaniu przerywacz z 3 % roztwór kwasu cytrynowego,
żeby wypłukać różowawe zabarwienie starego Amidolu , który i tak był
filtrowany kilka razy. Prastary reduktor może nie ma finezji pirokatechiny
czy nawet pirogalolu, dość słabo wypada ostrość konturowa zwłaszcza
przy ciągłym mieszaniu, Ale nie potrzeba alkaliów ( węglanu). Nie rozmiękcza
nadmiernie starej emulsji. Poza tym amidol znakomicie i szybko wnika
w głąb starej i twardej emulsji. Dodatkowo można dodać do roztworu namaczającego
przed wywołaniem kilka kropli formaliny, żeby garbować emulsję oraz
dodatkowo zapewnić infekcyjne działanie wywoływacza. W skrócie szybsze
rozchodzenie się reduktora z jednego centrum czułości do drugiego (
podobnie jak w litach) I to chyba tyle. Trochę dużo tego wyszło. Ale
czuję się w obowiązku choć w ten sposób odwdzięczyć się i podziękować
dobrym ludziom, którzy podzielili się materiałem.
Pozostaje jeszcze trudne pytanie: Po co
to robić ? Jeżeli fotografie nie będą uzasadniały użycia tego materiału
i tej technologii to nic po tym i nie warto było się tym zajmować. Była
to po prostu strata czasu, patrząc z perspektywy odbiorcy . Perspektywa
autora może być inna. Ale na razie tego nie wiem, aż do końca puszki.
Potem, też pewnie nie będę wiedział więcej. Zapewne znajdą się jakieś
nowe starocie i nowe wyzwanie i tak dalej.
B+B 19 05 2014