notatka
Od połowy listopada do 23 grudnia zeszłego
roku naświetlałem tylko jedno miejsce. Utknąłem na cmentarzu. Wcześniej
nie byłem zwolennikiem funeralnej estetyka. Mam nadzieję, że nim nie zostałem.
Sprawy ostateczne na fotografii wyglądają za zwyczaj dość banalnie. Jednak
tak długotrwałą obecność w tym dość fotogenicznie oczywistym miejscu trudno
wytłumaczyć.
Przez kilkanaście tygodni wykonałem tylko
ze dwadzieścia zdjęć. Na szczęście papier, który po wielu próbach dało
się ujarzmić , skończył się przyszły święta i przestałem. Pan Grzegorz,
dozorca, zastanawia się pewnie co się ze mną stało. Przez tyle dni przychodziłem
prawie codziennie i nagle przestałem. Lubiłem słuchać jego opowieści o
Alasce, Montewideo i łowiskach na morzach i oceanach, sztormach i piekiełku
w hotelu Polonez. Mam nadzieję, że zdrowie podreperował i spotkamy się
jak zakwitną kasztany.
Ponad miesiąc zajęło mi opracowanie i cyfrowe
zreprodukowanie fotografii. Sfotografowanie całości zajęło by pewnie kilka
lat. Nie ma potrzeby żeby wszystko
To co zrobiłem to i tak zbyt dużo
jak na jedno miejsce. Może jeszcze tam wrócę wiosną...