Skan z negatywu
9x12 cm. Zdjęcie zostało wykonane prawdopodobnie w 1987 roku. Nigdy nie było
powiększone, chyba ze względu na zamknięte oczy Witka. Być może jest to jedno
z pierwszych zdjęć wielkoformatowych, wykonanych aparatem własnej konstrukcji
z powiększalnika Krokus 69. Nagatyw całe lata służył jako zakładka w zeszycie
z recepturami fotograficznymi, gdzieś między recepturą sepii tiomocznikowej
alla Lech Morawski a tajnym przepisem Microphenu wykradzionym przez Rosjan
i wyszperaną gdzieś w "Sowieckoje Foto" przez Zbyszka Zajkowskiego
Właśnie dziś mija dokładnie trzydzieści lat
od dnia w którym poznałem Witka Jagiełłowicza. Nie wiem właściwie dlaczego
akurat tą datę zapamiętałem. Może dlatego, że był to Dzień Nauczyciela.
Kupiliśmy jakiegoś cherlawego goździka i czekaliśmy jak w każdą środę na
kółko fotograficzne z Panem Królem. Spotykaliśmy się w różnych miejscach,
na początku lat 80-tych najczęściej w ciemni TDK na tyłach Urzędu Miasta
w dawnym areszcie UB, później już bywało różnie . Tamtego dnia w planie
`były e chyba zajęcia terenowe i byliśmy umówieni na spotkanie w sklepie
fotograficznym gdzie pracowała nasza Mama. Było to nasze stałe miejsce spotkań.
Wpadało się do, najczęściej pustego, sklepu ot tak bez specjalnego powodu,
pooglądać puste pułki i zapytać kiedy będzie dostawa towaru, żeby nie przegapić
, bo na drugi dzień już nic nie zostawało. Czasem przyszedł pan Zbyszek
Zajkowski. Albo przyjechał ktoś z Krzyża, Czarnkowa, bo tam nie było Fotooptyki.
Witka przyprowadził na pierwsze spotkanie nasz
kuzyn Rysiek, który chodził do jednej klasy w Technikum Samochodowym z jego
bratem Robertem. Kilka razy wspominał, że zna takiego chłopaka z Rychlika,
który interesuje się fotografią i chciałby żebyśmy się poznali. Sprawa nie
była jednak prosta. Od prawie trzech lat stanowiliśmy dość zgraną i hermetyczną
grupę: to jest trzech braci kuzyn Rychu i Paweł Rup, który jako jedyny pozostał
z poprzedniego składu pracowni fotograficznej w TDK.
Jakimś dziwnym trafem zapamiętałem samą chwilę
kiedy się poznaliśmy. Właściwie nic szczególnego, chwila jakich wiele w
życiu ma każdy z nas. Poznajemy dziesiątki, setki, może nawet tysiące ludzi
w trakcie naszego, życia. Większość z nich nie pamiętamy już po kilku dniach.
Trwająca trzydzieści lat znajomość to jest chyba COŚ?
Witek dołączył do naszego kółka i już po kilku
miesiącach jechaliśmy razem po odbiór nagród na konkurs fotograficznych
w Siedlcach (chyba). Nie mam dziś możliwości i chyba nie ma potrzeby , żeby
opisać te trzydzieści lat które właśnie dziś mijają. Zbyt wiele się wydarzyło.
Brak mi dokładnej znajomości dat i faktów, nie chciałbym czegoś pokręcić.
Jedno co chciałbym zrobić to podziękować Witkowi za te trzydzieści z fotografią
w tle.
B+B 14 10 2013